Zjawisko trudności w uczeniu się (ang. LD) w percepcji społecznej – zarys doświadczeń zgromadzonych podczas prowadzenia kampanii propagandowej w USA

Od 1995 roku Międzynarodowe Stowarzyszenie Dysleksji (IDA) bierze aktywny udział w akcji propagandowej, o prestiżowym znaczeniu dla każdego obywatela, który interesuje się dysleksją i innymi trudnościami w uczeniu się. Kampania na rzecz Trudności w Uczeniu się (CCLD) jest finansowana przez Fundację Emily Hall Tremaine (Meriden, CT). Jednym słowem, jej celem jest zwiększanie świadomości społecznej na temat trudności w uczeniu się oraz zachęcanie rodziców do zastosowania wczesnych oddziaływań w sytuacji gdy podejrzewają, że ich dziecko ma kłopoty w nauce.
Międzynarodowe Stowarzyszenie Dysleksji oraz pięć innych państwowych organizacji zajmujących się trudnościami w uczeniu się (The Learning Disabilities Association of America, The National Center for Learning Disabilities, The Division of Learning Disabilities/CEC, The Charles & Helen Schwab Foundation for Learning oraz Council for Learning Disabilities) współpracują, biorąc udział w takich przedsięwzięciach jak:

Podczas trwania kampanii, uzyskano wartościowy wgląd w społeczną percepcję dysleksji a także zagadnień, które wpływają na postawy rodziców i hamują ich działania. W 1995 roku, dzięki wsparciu Fundacji Tremaine, Skoordynowana Kampania na rzecz Trudności w Uczeniu się, aby uzyskać podstawowe dane statystyczne, które umożliwiłyby przyszłą analizę skuteczności kampanii, przeprowadziła sondaż (wykorzystując znaną w USA organizację zajmującą się opracowywaniem sondaży opinii publicznej na zamówienie – Roper–Starch Worldwide).
Opierając się na wynikach tego sondażu można powiedzieć, że w 1995 roku, 85% ankietowanych Amerykanów miało wrażenie, że trudności w uczeniu się to "to samo co zaburzenie rozwoju, takie jak upośledzenie umysłowe". Uzyskany w prezentowanym sondażu wynik nie przynosi niestety chwały, znanemu z pełnej demokratyzacji życia, niezależności i wolności społeczeństwu amerykańskiemu. Gdyby uzyskano go w Rosji, czy też CHRL, to nikt by się nie zdziwił, ale w USA, to jest w kraju, w którym nakłady na oświaty są na pewno dużo większe, a poziom życia dużo wyższy. Będąc oburzonym i zaniepokojonym tym wynikiem J. T. Viall pisze:

"W najlepszym wypadku, taka postawa społeczeństwa cechująca się ignorancją, niewiedzą wzbudza frustrację - jednak, w zbyt wielu sytuacjach, jest ona niesprawiedliwa i całkowicie szkodliwa. Wciąż, im bardziej taki stan rzeczy doprowadza nas do szaleństwa, tym bardziej nasila się w nas potrzeba przeprowadzania tego rodzaju badania statystycznego, aby potwierdzać brak zrozumienia istoty zjawiska LD". J.T.Viall.

W tym miejscu należałoby zwrócić uwagę na specyfikę języka angielskiego w kontekście multi-kulturowego charakteru kraju, którego symbolem jest „gwiaździsty sztandar”. Amerykanie posługujący się językiem angielskim (a trzeba pamiętać, że w USA istnieje kilkaset grup etnicznych - Euroamerykanie, tj. amerykańscy Anglicy, Niemcy, Holendrzy, Irlandczycy, Polacy, Rosjanie, Hiszpanie, Francuzi itp.; - Amerykanie Azjaci; - Afroamerykanie; - Żydzi; - Rdzenni mieszkańcy Ameryki Północnej – Indianie; - Meksykanie; - Portorykańczycy, czy też tyleż samo a może nawet więcej grup wyznaniowych: samych protestanckich grup wyznaniowych tzw. zborów jest kilkaset a grup religijnych i sekt tysiące np. Kościół Szatana) nie znający się na problematyce LD, i zupełnie nieświadomi, mogą stosować dosłowne znaczenie pojęć learning disabilities oraz developmental disabilities. Słowo learning disabilities jest najczęściej tłumaczone na język polski jako trudności w uczeniu się. Dosłownie określenie, o którym mowa, znaczy niepełnosprawności uczenia się i może być rozumiane przez przeciętnego Amerykanina tak samo jak pojęcie intellectual disability tj. niepełnosprawność intelektualna. Jednak learning disabilities to pojęcie specjalistyczne, które nie dotyczy ani niepełnosprawności w sensie ogólnym, ani niepełnosprawności intelektualnej, czy też upośledzenia umysłowego, lecz trudności w czytaniu, pisaniu, poprawnej pisowni i matematyce (por. A. Reber, 1985; G. R. Lyon, 1996).Developmental disabilities to niepełnosprawności rozwojowe. W tym przypadku tłumaczenie dosłowne z języka angielskiego doskonale sprawdza się w języku polskim. Jednak termin ten w języku polskim to po prostu "zaburzenia rozwoju".
Pięć lat później tj. w 2000 roku, to czego dowiedziano się z badań sondażowych, jak pisze J. T. Viall, jest:

"zarazem zachęcające, jak i irytujące. Do 1999 roku, o 20% mniej ludzi miało wrażenie, że trudności w uczeniu się i upośledzenie umysłowe były tym samym zjawiskiem". J.T.Viall.

Kampania propagandowa przyniosła więc poprawę stanu wiedzy społeczeństwa. Jednak, jak, sądzi J. T. Viall:

"Zanim popadniemy w stan samozachwytu i spoczniemy na laurach – dokonajmy pewnych prostych obliczeń. Pomimo naszego statystycznego triumfu...65% Amerykanów, to jest dwie na każde trzy osoby...wciąż tego nie pojmuje (tj., że trudności w uczeniu się – LD i upośledzenie umysłowe – MR to zupełnie odmienne zaburzenia)...i wciąż mamy wiele pracy!”.J.T.Viall.

Inną kwestię wartą rozpatrzenia w kontekście percepcji społecznej zjawiska LD i dysleksji, jest strach rodziców przed przyznaniem ich dziecku "etykietki LD". Wydaje się, że istotnym czynnikiem wywierającym wpływ na działalność wychowawczą jest „niepokój rodziców w obliczu naznaczenia dziecka "stygmą o nazwie LD”. W świetle przytoczonych już mylnych wyobrażeń, mitów (stawianie znaku równości między trudnościami w uczeniu się a niepełnosprawnościami rozwojowymi takimi jak niepełnosprawność intelektualna), taka postawa nie jest wstrząsająca. Zatem, uczciwie można powiedzieć, że tradycyjne nieporozumienia wokół pojęcia LD - mimo wszystkich sukcesów jakie udało się odnieść dzięki akcjom propagandowym prowadzonym za pomocą mediów – są wciąż przeszkodami, które muszą zostać pokonane. Zbyt wielu rodziców nie uzyskiwało pomocy dla ich potencjalnie naznaczonych etykietką „LD” dzieci z powodu negatywnych konotacji z sytuacją bycia „zdiagnozowanym”. Ta rzeczywistość jest dużo bardziej zdradziecka kiedy rozpoznajemy, że wczesne oddziaływania (mające miejsce przed ukończeniem przez dziecko 3 klasy) stanowią czynnik mogący prowadzić do uzyskiwania pomyślnych wyników wśród dzieci będących w grupie ryzyka trudności w czytaniu.
W Polsce, mamy do czynienia z kolei z nieporozumieniami dotyczącymi pojęcia dysleksja. Za dyslektyków uznaje się już bowiem, nawet niekiedy wszystkie dzieci, które mają kłopoty z czytaniem. Należałoby więc chyba zarezerwować termin dysleksja tylko dla przypadków specyficznej dysleksji rozwojowej, tj. mającej miejsce u dziecka o normalnym poziomie intelektualnym, wychowującym się w sprzyjających warunkach środowiskowych, nie ujawniającym organicznych upośledzeń sensorycznych i motorycznych.
Cała sytuacja staje się jeszcze bardziej zniechęcającą i zawikłana kiedy rozważymy, że prawie dwie trzecie wszystkich rodziców biorących udział w sondażu (63%) powiedziało, że rozumie, iż wczesna diagnoza trudności w uczeniu się takich jak dysleksja „stanowi formę skutecznego zaoszczędzenia pieniędzy wydawanych przez społeczeństwo”, czyli, że jest czymś pożądanym. Ten wynik jest ważny i należy powtórzyć, że: dwie trzecie Amerykanów, którzy mają dzieci mówi, że wczesna diagnoza „LD” jest dobrą sprawą. A jednak, ci sami rodzice także mówią, że „bali się naznaczenia” etykietką „LD”. Rozwiązaniem tej zagadki jest to, że rodzice opóźniają swoje działania lub nie podejmują żadnych działań. Brzmi to tak, jakby mówili: „zdiagnozujcie inne dziecko...tylko nie moje!”. Sytuację taką można określić „syndromem NIMBY, tzn. syndromem "nie na moim podwórku". Zjawisko to polega na tym, że ludzie zgadzają się, na przykład, że ich region potrzebuje elektrowni...ale mówią po prostu wybudujcie ją z drugiej strony miasta: „tylko nie na moim podwórku, nie w pobliżu mojego domu!”.
W świetle tego co do tej pory powiedziano, CCLD produkuje nowe serie PSA, których dystrybucja ma mieć miejsce na początku nowego roku 2002. Te ogłoszenia i reklamówki (zamieszczane na łamach T.V., radia i w prasie) są dużo bardziej imponujące niż nasze pierwsze serie a opracowane w szczególności, aby zwrócić uwagę na bariery w sferze postaw społecznych stwierdzone w naszych badaniach. Ich wyraźnym zamiarem jest zachęcić zainteresowanego rodzica do działania.
Nie można pozwolić sobie jedynie na zrozumienie lęków i obaw ujawnianych przez rodziców w obliczu uzyskania przez nich informacji o tym, że ich dziecko jest inne, inaczej się uczy z powodu dysleksji. Jasne wydaje się, na podstawie danych sondażowych, że emocje wokół problemu LD i dysleksji pogłębiają się i wzmagają. Dlatego należy być dumnym z IDA i jej bratnich organizacji koncentrujących się wokół inicjatyw organizowanych przez CCLD oraz wdzięcznym Fundacji Tremaine. Dzięki nim można oprzeć się na najlepszych materiałach i najlepszych umysłach, aby pomagać w przełamywaniu tradycyjnych wzorców zachowań, stereotypów na temat LD, czy też rzetelnie informować rodziców oraz zmieniać mentalność, uwzględniając problem dysleksji i LD.
Proces powolnego uświadamiania społeczeństwa amerykańskiego już trwa a IDA oraz bratnie organizacje objęły nad nim patronat.

Na początek

LITERATURA

Lyon G.R. Learning disabilities (1996). Future of Children, 6, 54 - 75.
Reber A.S. (1985). Dictionary of Psychology. Penguin Books, London.
Viall J.T. (2001). Public perceptions...Lessons from the Coordinated Campaign for Learning Disabilities. Perspectives, 27, 3

The International Dyslexia Association ©