OD SAMOWIEDZY DO AUTOOBSESJI - WŁAŚCIWOŚCI "JA" WSPÓŁCZESNEGO CZŁOWIEKA W USA
Obsesyjne zaprzątnięcie sobą współczesnego człowieka, co nazywamy autoobsesją najlepiej odzwierciedlają następujące maksymy:
„Żyjemy w cywilizacji w której człowiek, jak nigdy przedtem, jest zaabsorbowany sobą”. (Gross).
„Dla psychologii, self – „ja” jest jedyną lub główną formą rzeczywistości”. (Coles).
„Filozofia jest walką ze skłonnością do oczarowania naszej inteligencji za pomocą języka”. (Wittgenstein) (za: Ch. P. Webel, 1996).
Od czasów Sokratesa i Platona, zachodnia tradycja intelektualna przypisuje wyjątkowe „ja” każdej osobie, a ponadto zakłada, że to indywidualne „ja” czymś się wyróżnia. Istotnie, jak sądził Cervantes:
„poznanie siebie jest naszą sprawą”.
Charakter człowieka naszych czasów najdobitniej oddaje zdanie:
„Dla egocentrycznego współczesnego człowieka, perspektywa „ja” zamiast Boga, umieszczona w epicentrum światowego systemu filozoficznego, jest, subtelnie rzecz ujmując, atrakcyjna”. (Gross, 1978, s. 4 za: C. P. Webel, 1996).
Jakie są przyczyny obserwowanej u współczesnych ludzi auto-obsesji? Na pewno, aby mówić o powodach obsesyjnego zaprzątnięcia sobą należy wyjść od podjęcia dyskursu dotyczącego teorii "ja", tożsamości oraz osoby. Mając na uwadze „ja” podkreśla się:
- Niepowtarzalność, wyjątkowość „ja” - selfu, będącego czymś odrębnym i odróżniającym się od wszystkich pozostałych „ja” – selfów tj. ma się tutaj na myśli indywidualny self stanowiący przeciwieństwo selfów kolektywnych i zespołowych.
- Tożsamość "ja" lub, w swej zasadniczej substancji, niezmienny charakter selfu. Istnieje jeden i ten sam self, który trwa w przestrzeni, czasie i w obliczu zachodzących zmian w środowisku.
- Zdolność do poznania i zrozumienia siebie (por. C. P. Webel,1996).
Wydaje się, że auto-obsesja najsilniej uwidacznia się w
zakresie trzeciego aspektu odnoszącego się do wiedzy o sobie i rozumienia siebie.
Człowiek w biegu życia, wraz z ze zwiększającym się zasobem doświadczeń
coraz więcej wie o sobie i coraz lepiej rozumie siebie i swoje postępowanie.
Cechuje się więc często nadmierną samoanalizą. Potrzeba jednak dużo czasu, by
można było mówić, iż osiągnął najwyższy poziom samowiedzy.
Obsesja na punkcie własnego „ja” ma ciekawe podłoże
historyczne. C. P. Webel twierdzi, że tylko w okresach tuż przed i po wybuchu I
wojny światowej – kiedy wielu Anglosasów odczuwało z jednej strony swoją
dominację geopolityczną oraz kulturową ekspansję, a z drugiej strony pewną
izolację, zauważamy najsilniejszą aprobatę dla „ja” i selfu (C. P. Webel,
1996, s. 191). Ten swoisty indywidualizm Anglosasów, który później został
przeniesiony do USA, znajduje potwierdzenie w historii Anglii. To przecież
tylko Anglicy stworzyli jedyny w swoim rodzaju Kościół Protestancki tj. Kościół
Anglikański, który funkcjonuje niezależnie od Kościoła Rzymsko–Katolickiego i
od innych Kościołów Protestanckich, ale jest bardzo do Kościoła Rzymsko–Katolickiego podobny mając na uwadze liturgię i organizację. To w Anglii
powstały tak fascynujące grupy wyznaniowe jak kwakrzy, metodyści, baptyści.
Czerpały one w pewnym sensie inspirację od istniejących już wcześniej w
Europie, a głównie u starszego brata Anglii Niemiec, ugrupowań. Kwakrzy
wynieśli od swoich szwajcarskich, niemieckich i holenderskich poprzedników tj, mennonitów,
pacyfizm, spokój ducha oraz rygoryzm moralny. Metodyści także akcentowali w
swoich naukach, rygorystyczną pobożność chrześcijanina i ciągłą indywidualną
pracę nad osobowością przy koncentracji na własnym „ja”. Baptyści natomiast,
czerpiąc inspirację od powstałych dużo wcześniej, bo na początku XVI wieku
ugrupowań anabaptystów i mennonitów, mających rodowód niemiecki, holenderski i szwajcarski, uznawali
chrzest za szczególny dla chrześcijanina sakrament, do którego musi on zostać
odpowiednio przygotowany, poprzez skrajną autoanalizę i wgląd w swoją
osobowość.
Na indywidualizm i swoisty egoizm Anglików wśród innych
europejskich narodów zwraca także uwagę Roman Dmowski – przywódca prężnie
działającej w Polsce przedwojennej, skrajnie prawicowej partii tj. Narodowej
Demokracji, popularnej „Endecji”. W jego książce p.t. „Przewrót” w rozdziale VI
zatytułowanym „Anglja” czytamy:
„Skutkiem położenia geograficznego swego kraju, Anglicy, odcięci w ogromnej mierze od wpływów obcych, nie tak dawno jeszcze byli narodem, posiadającym najwięcej rysów odrębnych, najwięcej mającym wstrętu do wszelkiej cudzoziemszczyzny, najmocniej przekonanym o swej wyższości nad innemi, wreszcie wykazującym najsilniejszy egoizm narodowy. Ta wyspiarskość była ogromną ich potęgą: dawała im bezwzględność w stosunku do innych narodów, potrzebną do stania się panami świata. Już wszakże zagarnięcię Walji, Szkocji i Irlandji, i pochłonięcie w znacznej mierze ich ludów, zmieniło charakter ich państwa i pociągnęło za sobą zmiany w ich poczuciu narodowem. Pojęcie Anglji coraz bardziej ustępowało miejsca pojęciu Wielkiej Brytanji, ojczyzna stawała się większą, ale za to mniej określoną, Anglik zaczął się przerabiać na Brytyjczyka. Następnie zaś, gdy zaczyna szybko rosnąć imperjum, gdy byt Anglji coraz więcej na niem się opiera i od jego rozwoju uzależnia, "The Empire" w poczuciu Anglików zaczyna mieć to znaczenie, jakie ojczyzna ma w poczuciu wszystkich innych narodów. I wychowanie angielskie na miejsce przywiązania do Anglji zaczyna rozwijać przywiązanie do imperjum. Przywiązanie wszakże do ojczyzny opiera się na głębokich, mających swe źródła w całej przeszłości narodu pierwiastkach duszy, które niezależnie często od osobistych skłonności i poglądów człowieka kierują jego postępowaniem. Tej potęgi nie mogą przecie posiadać uczucia dla imperjum, będącego jedynie korzystnem przedsiębiorstwem politycznem i gospodarczem. To też przeciętny Anglik stawał się człowiekiem coraz mniej zdolnym do poświęceń osobistych. Pomyślne położenie Anglji tych poświęceń od niego nie wymagało, nie wymagało nawet powszechnej służby wojskowej, więc umacniał się w swym wszechstronnym indywidualiźmie o wiele szybciej, niż reszta zachodniej Europy”. (R. Dmowski, 1934, s. 154-155).
Patrząc z politycznego punktu widzenia, wracając do czasów nowszych,
można powiedzieć, że zakończenie wojny w Wietnamie wraz z wyodrębnieniem się
Nowej Lewicy oraz schyłek kontrkultury, doprowadziły do ponownej weryfikacji
takich tradycyjnych amerykańskich wartości jak: indywidualizm, poleganie na
sobie i wiara w siebie (są najsilniej zakorzenione w kulturze anglosaskiej),
dążenie do sukcesów w karierze zawodowej oraz pracoholizm (C. P. Webel, 1996). W centrum tych
wartości znajduje się oczywiście, stojąc jak gdyby w sprzeczności z egoizmem,
dobro człowieka, nie kolektywne, masowe, partyjne, lecz indywidualne,
niepowtarzalne dobro, mające służyć nie tylko ulepszaniu jego osobowości, ale
także innych ludzi, z którymi człowiek ten wchodzi w interakcje. W tym miejscu
nowego znaczenia nabiera 11 - najważniejsze dla wszystkich członków Kościoła
Chrystusowego przykazanie: „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego”, a które
wydaje się, że ma wybitnie pro-amerykański i pro-anglosaski charakter.
Abstrahując od tego, że niebagatelne znaczenie w USA mają inne poza chrześcijaństwem
i jego odłamami (katolicyzm, protestantyzm – baptyzm, mennonityzm, anabaptyzm,
luteranizm, anglikanizm, metodyzm, prezbiterianizm, mormonizm, kalwinizm)
religie takie jak: judaizm, buddyzm, hinduizm, czy islam, to przykazanie, o
którym mowa podkreśla, że nadrzędną wartością jest dobro i szczęście człowieka,
które można tylko osiągnąć dzięki miłości. Paradoksalnie, jednak na pierwszym
miejscu znajduje się miłość własna, a potem dopiero miłość do innych ludzi.
Innymi słowy, niemożliwe jest kochanie bliźniego bez kochania siebie samego.
Tego rodzaju interpretacja może wzbudzać sprzeciw wielu środowisk klerykalnych,
ale zawiera ziarnko prawdy.
Auto-obsesyjne zainteresowanie jest niezbędne do tego, aby
osoba mogła nauczyć się miłości siebie, aby ukształtowała wysokie poczucie
własnej wartości, by żyła asertywnie i umiała domagać się od innych ludzi tego,
co się jej należy od życia za pomoc, którą zaoferowała. Oczywiście, dobro
innych ludzi jest czymś, co należy brać pod uwagę, ale tylko wtedy, gdy nie
zagraża to poczuciu własnej wartości.
Najpierw więc musimy postawić na
siebie i swój rozwój, a potem wtedy, gdy już ukształtujemy się jako dojrzała,
odpowiedzialna, niezależna, wolna jednostka ludzka, możemy dopiero w pełni z tymi
wszystkimi przymiotami dać siebie innym. I wydaje się, że nie ma w tym nic
złego, że egocentryzm ujawniający się między innymi auto-obsesyjnym
zainteresowaniem pełni kluczową rolę w tym procesie autodoskonalenia człowieka.
Istnieją jednak pewne zagrożenia w związku z zaprzątnięciem sobą i egocentryczną postawą współczesnego człowieka. Internalizacja norm kulturowych takich jak
odpowiedzialność oraz narzucona skłonność do skrajnego obwiniania się za
osobiste porażki, ujawnia się depersonalizacją związanych ze służbą zdrowia zawodów,
czy też innymi słowy, utratą ich prestiżu oraz wzrastającą popularnością grup
samopomocowych, czy też grup wsparcia, a także, fundamentalistycznych,
ewangelickich i charyzmatycznych grup religijnych, które stanowią moralny azyl
dla złamanych serc i bezdomnych umysłów ludzi nie mających często w ogóle
poczucia własnej wartości. Masowa kultura narcystyczna żywi się i jest żywiona
produkcją i dystrybucją („zdrowego” i „spełnionego” jako idealne) „ja” będącego
towarem dla indywidualnej konsumpcji. Obsesyjne zainteresowanie kwitnie.
Podwyższony poziom koncentracji na sobie oraz szeroko pojęta społeczna anomia
pojawiają się zatem jako dwa wymiary przystosowywania się do kultury
pozbawionej epistemologicznego, etycznego, politycznego lub duchowego środka, czy
też pnia, z którego ma wypływać pozytywna energia (por. C. P. Webel,
1996). Ujmując kwestię
prościej, a także mając na uwadze pierwszą sprawę (nadmierną koncentrację na
sobie), można powiedzieć, że współczesny człowiek jest często bardziej wrażliwy
na krytykę, dezaprobatę, odrzucenie, brak akceptacji, gdyż reaguje w sposób
narcystyczny. Idealizuje innych ludzi, szukając w nich jedynie dobrych cech,
nie umiejąc zarazem, tolerować złych, a przecież nie ma ludzi idealnych.
Współczesny narcystyczny człowiek, mając na uwadze ten pierwszy wymiar, cechuje
się także oportunizmem, nieuczciwością wobec siebie i innych ludzi,
wygodnictwem, lizusostwem, asekuranctwem, bądź nadmiernym krytycyzmem w życiu
intymnym i sztywnością moralną. Mając na uwadze drugą kwestię (szeroko
pojętą społeczną anomię, czyli stan nieobowiązywania żadnych praw, kodeksów
etycznych) można powiedzieć, że współczesny człowiek żyje niezależnie od
obowiązujących norm społecznych, moralnych i prawnych, czyli, że jego
działania, tak naprawdę, mają charakter aspołeczny. Wzmaga się współcześnie
fala rozwodów, samobójstw, przemocy fizycznej i seksualnej w rodzinie i poza nią,
narkomanii i alkoholizmu, bezrobocia sprawiającego, że życie człowieka jest
bezcelowe, przestępczości zalegalizowanej, co nazywa się delikatnie korupcją, a
ponadto zwiększa się popularność związków wolnych, w których ludzie pozostają
wciąż dziećmi, żyjącymi jakby bez żadnych formalnych zobowiązań, nie przyjmując pełnej
odpowiedzialności za drugą osobę, tak jak ma to miejsce w związku małżeńskim.
Tak więc aspołeczność człowieka współczesnego mogąca mieć swoje źródło w
skrajnej koncentracji na własnej osobie z pominięciem przy tym roli tzw. "selfu
relacyjnego", czyli "selfu" odnoszącego się do obiektów (tymi obiektami mogą być
na przykład inne osoby, żona, partnerka życiowa, dzieci, których posiadanie z
pewnością ubarwia interakcje "selfu rodziców"), na pewno, sprawia, że nie jest w
stanie osiągnąć on doskonałości, takiej jak Bóg.
Mając na uwadze to, że człowiek, jak głosi Biblia,
został stworzony na podobieństwo Boże, można założyć, że człowiek będzie
doskonały tak jak Bóg. Tak jednak nie jest, a jedynie Jezusa Chrystusa, jak
uważali arianie – zwolennicy Ariusza z Aleksandrii - można by uznać za
doskonałego człowieka. Jezus Chrystus nie musiał jednak dążyć, tak jak ludzie
do doskonałości, gdyż ją, podobnie jak inni prorocy np. Mahomet, czy też Budda
osiągnął. Można jednak przyjąć, że w środku wszechświata znajduje się „ja”
("self") każdego nas, które może przetrwać wśród "selfów" innych ludzi, tylko
dzięki narcystycznemu skupieniu się na sobie i swoim własnym rozwoju, będącym
niczym innym, jak dążeniem do doskonałości, uosobieniem boskości.
Na temat selfu ("ja") każdego z nas
Levin pisze:
„self jest rozwojowy; self wyłania się z próżni..., self jest afektywny; self nie jest ciałem, ale zarazem nie jest pozbawiony pierwiastka somatycznego; self jest konfliktogenny..., self ma charakter relacyjny, czyli odnosi się do obiektów...; i self ma części składowe, jest syntetyzerem i syntezą. Self jest doświadczany jako...dwustronna interakcja między wrodzonym potencjałem osoby a środowiskiem...Self jest zarówno organizatorem, jak i organizacją. Zawsze ma własność afektywną; nie jest nigdy czysto konceptualizacyjny; zawiera w sobie poziomy werbalne i niewerbalne; jest mniej lub bardziej spójny i zgodny...; jest nieuświadomiony i umiejscowiony w podświadomości, a rzadziej uświadomiony; jest fikcją i rzeczywistą prawdą (doświadczeniem); jest dialektycznym konfliktem i pojednaniem z innymi...jest częściowo zależny od pamięci; ulega przekształcaniu w ciągu życia i jest podatny na zranienie”. (Levin, s. 208 – 209 za: C. P. Webel, 1996).
Reasumując, można powiedzieć, że afektywny i konfliktogenny charakter "selfu" jest współcześnie najłatwiej dostrzegalny. Afekt, czyli silne uczucie miłości do samego siebie oraz wewnętrzna konfliktogenność ujawniająca się rozbieżnością między interesem własnym a interesem innych ludzi stanowią punkty rdzenne na mapie osobowości narcystycznej współczesnego człowieka wychowywanego w duchu pro-amerykańskich wartości.
Literatura:
Dmowski R. (1934). Przewrót. M.Niklewicz, J.Załuska i S-ka, Zgoda 5, Warszawa.
Webel C.P. (1996). From self-knowledge to
self-obsessed self-interest. New Ideas in Psychology, 14, 189–195.